Alex Schulman „Daleko, coraz bliżej”
Policjant robi kilka kroków w stronę domu i przystaje.
Z wahaniem przygląda się zastanej scenie. Trzej mężczyźni siedzą jeden obok drugiego na kamiennych schodkach prowadzących do drzwi wejściowych domu. Obejmują się i płaczą. Są ubrani w garnitury i krawaty. Obok na trawie stoi urna. Policjant nawiązuje kontakt wzrokowy z jednym z nich. Mężczyzna wstaje. Dwaj pozostali zostają na swoich miejscach, wciąż się obejmując. Są przemoczeni, potargani i wyglądają na rannych, i policjant już rozumie, dlaczego wezwano karetkę.
– Jestem Benjamin. To ja wezwałem pomoc.
Policjant obmacuje kieszenie w poszukiwaniu notatnika. Nie wie, że tej historii nie da się tak po prostu spisać na skrawku papieru, nie ma świadomości, że właśnie wkroczył w zakończenie opowieści ciągnącej się od dziesięcioleci, tej o trzech braciach, których dawno temu coś wyrwało z tego miejsca, a teraz zostali zmuszeni, by wrócić, a wszystko tutaj nierozerwalnie się ze sobą łączy, żaden element nie stanowi odrębnej całości i niczego nie da się wytłumaczyć w oderwaniu od drugiego. Ciężar tego, co właśnie się tu odbywa, jest ogromny, ale to, co najważniejsze, rzecz jasna już się wydarzyło. Scena na kamiennych schodkach, płacz braci, ich opuchnięte twarze i krew to tylko ostatni krąg na wodzie, ten najodleglejszy, najbardziej oddalony od miejsca, gdzie uderzył kamień.
Nie byli tu od dwudziestu lat, a podczas sporadycznych spotkań skutecznie omijali temat tragedii, która spowodowała pospieszną wyprowadzkę z domu nad jeziorem i naznaczyła bolesnym piętnem całą rodzinę – ich trzech i rodziców. Tak było najłatwiej – zamknąć ten rozdział życia i do niego nie wracać. Tylko to oderwanie się od przeszłości nie przyniosło niczego dobrego – Nils, Benjamin i Pierre, żyjąc w swoich szczelnych skorupach, coraz bardziej oddalali się od siebie.
Teraz, by wypełnić ostatnią wolę matki, zmuszeni zostali do stawienia czoła niechcianym i wypieranym dotąd wspomnieniom. Ich wizyta w domu nad jeziorem to specyficzna podróż w czasie, to swoisty i obarczony wielkim ciężarem oraz trudnymi do opanowania emocjami powrót do czasów dzieciństwa. Wszyscy trzej czują, że los – wręczając im kopertę z napisem „Jeśli umrę” z listem matki – daje im szansę na osiągnięcie względnego spokoju po latach szamotania się z samym sobą w pajęczynie niedopowiedzeń.
Daleko, coraz bliżej Alexa Schulmana to ciekawa i niezwykle przejmująca powieść. Ukazuje, jak cienka jest granica między miłością a nienawiścią, jak traumy przeszłości kształtują relacje międzyludzkie, jak niedopowiedzenia i unikanie trudnych rozmów niszczą więzi rodzinne. Skłania do refleksji nad rolą dzieciństwa i jego wpływem na dorosłe życie. Ponadto książka wyróżnia się oryginalną konstrukcją oraz trzyma coraz bardziej zaniepokojonego czytelnika w napięciu do ostatniej strony, prowadząc go poprzez skomplikowane korytarze do nieoczekiwanego finału – bo prawda, w obliczu której stanie wraz z bohaterami, okaże się szokująca.
Warto przeczytać – polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz