Eva García Sáenz de Urturi „Władcy czasu”

 „Władcy czasu” powieść

Ta powieść historyczna zachwyciła wszystkich. Mnie też. Pochłaniałem ją z zapartym tchem, jakby od pierwszego akapitu czyjaś niewidzialna ręka z siłą magnesu wciągała mnie prosto w średniowieczny świat, a mnie nie pozostało nic innego, jak poddać się jej bezwolnie.

Jest wrzesień 2019 roku, a przed Krakenem kolejna zagadka kryminalna związana z zabójstwami popełnianymi zgodnie ze średniowiecznym modus operandi. Wszystko wskazuje na to, iż ich sprawca wzoruje się na morderstwach opisanych w powieści historycznej Władcy czasu, której akcja rozgrywa się w dwunastowiecznej Vitorii. A owiana tajemnicą książka nieznanego autora, ukrywającego się pod pseudonimem Diego Veilaz, święci obecnie tryumfy w klimatycznej stolicy Kraju Basków.

Jedni pochłaniali ją w trzy noce, mimo że liczyła czterysta siedemdziesiąt stron, inni, podobnie jak Unai, dawkowali ją sobie ostrożnie niczym truciznę, której przyjmowanie, choć groźne, niesie rozkosz – i marzyli, by ich przygody w roku Pańskim 1192 trwały jak najdłużej.

Od tej pory fabuła powieści rozwija się dwutorowo. Unai Lopez de Ayala wraz z Estíbaliz Ruiz de Gauną podążają śladem tajemniczego mordercy, a czytelnik, śledząc ich poczynania, poznaje kolejne rozdziały Władców czasu splatane z rozgrywającą się na jego oczach akcją powieści. A trzeba przyznać, że obydwa przeplatające się wątki (zarówno ten współczesny, jaki i dwunastowieczny) obfitują w zaskakujące zwroty akcji i mają swój niepowtarzalny klimat.

Bo „i tu, i tam” dzieje się wiele, a niektóre sytuacje wprawiają w osłupienie. W pewnym momencie zaczyna się kibicować nie tylko Krakenowi, ale także don Diagowi Veli, narratorowi i głównemu bohaterowi Władców czasu, którego zawirowania losu i perypetie życiowe są równie interesujące.

Bo „i tu, i tam” poznajemy bogatą galerię postaci, obciążonych trudnymi doświadczeniami i przeżyciami. Ich tajemnice, umiejętnie wplecione w tok obydwu równoległych narracji i niezwykłych opisów urokliwej scenerii Kraju Basków, dozowane są z odpowiednim umiarem, by nie tylko hipnotyzować czytelnika, ale także podsycać jego ciekawość.

Bo to swoiste „tu i tam” doskonale spełnia swoje zadanie, będąc swoistą klamrą spinającą teraźniejszość mieszkańców tętniącej życiem Vitorii z ich przeszłością, a jednocześnie po mistrzowsku zamykającą trylogię Evy Garcíi Sáenz de Urturi, która po raz kolejny spowodowała, że z zapartym tchem odwracałam kolejne strony jej powieści, by poczuć ten niepowtarzalny hiszpański klimat i smak…

Z całą pewnością warto przeczytać Władców czasu!  

Polecam!


Wydawnictwo Muza, 2020 
Przekład: Katarzyna Okrasko
Cykl: Trylogia Białego Miasta (tom 3)
Stron: 512
 

* Tekst ukazał się 7 marca 2020 roku na lubimyczytać.pl 

Trylogia Białego Miasta

Komentarze

Popularne posty