Madeline Miller „Kirke” (fragment)

Zachęcający szelest stron...

 Kirke

„Kirke” (fragment powieści)

ROZDZIAŁ SZESNASTY (fragment)


Później, lata później, miałam usłyszeć opowieść o naszym spotkaniu ubraną w pieśń. Chłopiec, który ją śpiewał, częściej fałszował, niż trafiał we właściwy dźwięk, niemniej jednak słodka muzyka wersów przesłaniała jego nieudolność. Obraz mojej osoby mnie nie zaskoczył: oto dumna czarodziejka bezbronna przed mieczem bohatera klęczy i błaga o łaskę. Poeci w niczym się tak nie rozsmakowują, jak w opisach poniżeń kobiet. Jakby każdy wysiłek mężczyzn był skazany na klęskę, jeśli nie nakażą nam pełzać i łkać.

Leżeliśmy w moim szerokim złotym łożu. Chciałam ujrzeć Odyseusza rozluźnionego rozkoszą, namiętnego, obnażonego. Nigdy się nie obnażył, ale resztę zobaczyłam. Udało się nam znaleźć coś w rodzaju wzajemnego zaufania.

Tak naprawdę nie jestem spod Argos – wyznał. Światło ognia migotało na nas, rzucając na pościel długie cienie. – Moja wyspa to Itaka. Jest zbyt kamienista, żeby hodować tam krowy. Musimy się obejść kozami i oliwkami.

– A wojna? To też wymysł?

– Wojna była prawdziwa.

Spokój był mu obcy. Mógł sparować niespodziewany cios włóczni ciśniętej spomiędzy cierni. Jednak zaczęło się pokazywać jego zmęczenie niczym skalne nabrzeże w porze odpływu. Zasady gościnności mówiły, że powinnam go wypytywać, zanim się nie nasyci i nie odświeży, ale byliśmy ponad takie nakazy.

– Wspominałeś, że miałeś trudną podróż.

– Wyruszyłem z Troi w dwanaście okrętów. – Jego twarz w żółtym świetle była jak stara tarcza, zniszczona i pocięta. – Tylu nas zostało.

Chciałabym powiedzieć, że w ogóle mnie to nie obeszło, ale skłamałabym. Jedenaście okrętów na dnie oznaczało utratę ponad pięciuset wojowników. 

– Jakie nieszczęścia was spotkały?

Recytował opowieść, jakby podawał przepis kulinarny. Burze, które gnały ich przez połowę świata. Lądy pełne kanibali i mściwych dzikusów, sybarytów o zatrutej woli. Pułapka przygotowana przez olbrzyma Polifema, dzikiego jednookiego giganta, syna Posejdona. Zjadł pół tuzina wojowników i wyssał ich kości. Żeby uciec, Odyseusz musiał go oślepić i teraz mściwy Posejdon ścigał go przez morza.

Nic dziwnego, że Odyseusz kulał i posiwiał. Oto człowiek, który stawiał czoło potworom, pomyślałam.

– A teraz Atena, moja odwieczna przewodniczka, odwróciła się do mnie plecami.

Nie byłam zaskoczona, słysząc jej imię. Mądra córka Zeusa nade wszystko czciła fortele i pomysłowość. Kto bardziej zasługiwał na jej troskę niż on?

– Co ją obraziło?

Nie byłam pewna, czy odpowie.

– Wojna rodzi wiele grzechów zaczął, odetchnąwszy głęboko. – Nie ja pierwszy i nie ostatni je popełniłem Kiedy prosiłem o wybaczenie, zawsze mi go udzielała. Ale doszło do złupienia miasta. Zburzenia świątyń, rozlewu krwi na ołtarzach. 

To było największe świętokradztwo, posoka na świętościach przynależnych bogom.

– Przyłożyłem do tego rękę jak inni, ale kiedy oni zostali, wznosząc do niej modły, ja ruszyłem przed siebie. Byłem... niecierpliwy.  

 

Cytat: Kirke, s. 217–219.
 
Wydawnictwo: Albatros, 2018
Przekład: Paweł Korombel
Stron: 414 

Komentarze

Popularne posty