Antoine Laurain „Kwiaty z cukru”

 „Kwiaty z cukru”

Jeśli wierzyć sondażom, których wyniki opublikowano w ostatnich latach, dwa miliony Francuzów marzy o wydaniu książki. Większość snuje jednak fantazje o powieści, której nigdy nie napiszą. Do końca życia będą cyzelować w głowie projekt-mrzonkę, dopieszczać go w czasie urlopu. […] Często będą rozprawiać o książce, która „w nich” kiełkuje. [...] Upłynie kolejne bezproduktywne lato, a potem równie jałowa zima. Widma nienapisanych książek spowijają literaturę niczym warstwa ozonu Ziemię.

Ci, którzy nigdy nie przekroczą progu trzech pierwszych stron i zarysu fabuły w punktach, są w gruncie rzeczy nieszkodliwi. Żadne ich dzieło nie zostanie wysłane na adres redakcji. Lecz niewielki procent aspirujących pisarzy zaprze się i napisze. Naprawdę napisze. Poświęci trzy miesiące lub nawet pięć lat życia, nieważne, liczy się, że skończą z opasłym plikiem białych kartek w dłoni. Kartek zbindowanych plastikową spiralą, z tytułem, ich nazwiskiem i tym najważniejszym słowem „powieść”, dumnie wydrukowanymi na pierwszej stronie, czcionką Times New Roman, wielkości dwudziestu pięciu punktów. Z ich własnym maszynopisem. Z egzemplarzem wydrukowanym kartka po kartce, od pierwszej do ostatniej strony, owocem bezsennych nocy, wczesnych pobudek bladym świtem, pospiesznie bazgranych notatek w metrze czy na lotnisku, pomysłów natrętnych niczym atakujące osy i wpadających niespodziewanie do głowy pod prysznicem lub na biznesowym lunchu, a jedynym sposobem, żeby ich się pozbyć, jest zapisanie ich jak najszybciej w czerwonym notatniku Moleskine albo w smartfonie, w aplikacji Notatki. Bo okażą się kluczowe dla fabuły. Albo niekoniecznie.

A później być może któryś z tych egzemplarzy trafi do rąk Violaine Lepage, redaktorki i dyrektorki działu prozy francuskiej w jednym z wydawnictw w Paryżu.  

To ona od ponad dwudziestu lat panuje nad krainą maszynopisów, w której zanim zaczęła piąć się po szczeblach kariery, pierwsze kroki stawiała jako recenzentka. To na jej biurku piętrzą się każdego ranka pękate koperty, skrywające historie spisane przez pretendujących do miana pisarza. To od niej zależą dalsze losy wysłanych maszynopisów i ich autorów z niecierpliwością oczekujących na odpowiedź wydawnictwa.

Tak, Violaine Lepage zna się na literaturze jak nikt inny i doskonale wie, jak ciężko pracuje się na sukces wydawnictwa, okupiony długimi godzinami spędzonymi na lekturze propozycji aspirujących pisarzy, tysiącem rozrywanych kopert i setkami pisemnych streszczeń oraz bezlikiem wiadomości, które wysyła się do każdego zakątka kraju, a nawet za granicęAle w końcu, dwa–trzy razy w roku, trafia się na jakąś perełkę, na którą warto było czekać.

Tak właśnie było z Kwiatami z cukru, tekstem liczącym sto siedemdziesiąt stron, a podpisanym nazwiskiem Camille Désencres. Jej autor (a może autorka?) to osoba bardzo tajemnicza – nie wiadomo, kim jest, gdzie przebywa, co po ukazaniu się książki drukiem sprawia coraz więcej problemów. 

Bo choć powieść przechodzi do ścisłego finału nagrody Goncourtów, przyczyniając się do sukcesu wydawnictwa, nadal nic nie wiadomo o autorze… Na dodatek opisane w niej zbrodnie niczym złowieszcza przepowiednia znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości, wzbudzając zainteresowanie policji.

Kwiaty z cukru Antoine’a Laureaina, określone jako „powieść nie całkiem kryminalna”, to wspaniała uczta literacka dla czytelnika, który na równi z ciekawą fabułą ceni warstwę językową utworu.

Książka zachwyciła mnie swą lekkością, specyficznym subtelnym humorem oraz bogactwem środków językowych, dzięki którym z zapartym tchem płynęłam jej dynamicznym nurtem, odkrywając kolejne tajemnice i sekrety skrywane nie tylko przez główną bohaterkę. Z niegasnącym zainteresowaniem poznawałam zarówno świat wydawców, autorów i krytyków, w którym rozgrywa się akcja powieści, jak i przyglądałam się wykreowanym postaciom, podziwiając sposób prowadzenia narracji. A po odwróceniu i przeczytaniu ostatniej strony poczułam żal, że to już koniec.

Tak, chcę więcej takich opowieści! A Kwiaty z cukru zaostrzyły tylko mój apetyt na całą serię Collection Nouvelle Wydawnictwa NOWE…

Polecam – bo naprawdę warto przeczytać!




Wydawnictwo NOWE, 2022
Przekład: Adriana Celińska
Seria: Collection Nouvelle
Stron: 200

Komentarze

  1. To zdecydowanie jedna z lepszych książek jaką mogłam przeczytać w tym roku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty