Elena Varvello „Czy mnie słyszysz?” (fragment)

 

Czy mnie słyszysz?

„Czy mnie słyszysz?”

Potrafię sobie wyobrazić tylko pierwszą chwilę.

Uciekł jej ostatni autobus i szła skrajem szosy w brudnej bluzce, torebka obijała się jej o biodro. Miała siniaka na przegubie, bolały ją stopy.

Było jeszcze ciepło.

Mogła poprosić Idę o podwiezienie, ale nie chciała tego robić, bo rozzłościła się na Simonę, która przy obiedzie wysmarowała jedzeniem stół, oblała ją sokiem, zaczęła wrzeszczeć i rzuciła się na nią z pięściami. Nie chciała jej znowu widzieć.

Często zastanawiałem się, o czym myślała. Być może zadawała sobie pytanie, co taka dziewczyna jak ona robi w pracy wymagającej nieskończenie wielkiej cierpliwości, w przygnębiającym miejscu zagubionym w lesie. A może po prostu patrzyła przed siebie, na drzewa i kolczaste krzaki, na pusty parking restauracji, zamkniętej w tym dniu, na dach domu w dolinie poniżej. Widzę ją, jak potrząsa głową – ma długie kędzierzawe włosy – patrzy na poplamioną białą bluzkę i wzdycha.

Nagle zdaje sobie sprawę z ciszy: słychać tylko ćwierkanie ptaków, echo jej kroków i półmrok za plecami. Szuka w torebce papierosów, ale potem przypomina sobie, że wypaliła ostatniego, kiedy czyściła stół.

Bierze do ręki suchy patyk i wymachuje nim w powietrzu. Bzyczą komary i muszki.

Za zakrętem widzi zbliżającą się białą furgonetkę. Zna kierowcę, chociaż początkowo musiał się jej wydać tylko cieniem, skrytym za przednią szybą.

Furgonetka zwalnia i zatrzymuje się.

Cześć, mówi dziewczyna.

Mężczyzna wychyla się przez okno i uśmiecha się. Ma zakurzone włosy, podwinięte rękawy koszuli. Lewą ręką bębni o drzwiczki, jak gdyby odmierzał upływający czas.

Wszystko w porządku?

Spóźniłam się na autobus.

A to pech.

No właśnie, przytakuje dziewczyna.

Mój ojciec patrzy na szosę przed sobą i w boczne lusterko.

Masz przed sobą długą drogę do domu.

Nic takiego, tylko trochę bolą mnie nogi, odpowiada ona.

Być może chce powiedzieć „do widzenia”, i ruszyć dalej. To jej ostatnia szansa.

Podwiozę cię, mówi on. Wsiadaj.

Ależ nie ma potrzeby, proszę się nie trudzić.

Żaden problem.

Jego uśmiech jest szczery i zachęcający, właściwie szczęśliwie się złożyło.

Naprawdę? wobec tego bardzo chętnie, dziękuję.

Podchodzi do furgonetki i wyrzuca patyk, podczas gdy mój ojciec, któremu zaschło w ustach, drżącymi rękami opróżnia siedzenie pasażera – latarka, puste pudełka po papierosach – zrzucając wszystko na podłogę.

Ona otwiera drzwi.

On mówi: Przepraszam, w środku jest brudno.

Nic nie szkodzi, nie ma sprawy, odpowiada ona. Jeszcze raz dziękuję.

Nie ma za co, to dla mnie przyjemność.

Nikt nie widzi, jak ojciec dojeżdża do parkingu przy restauracji, zawraca, wyjeżdża znowu na szosę i oddala się.

Cytat: Czy mnie słyszysz?, s. 28–30.
Wydawnictwo Literackie, 2018
Przekład: Monika Woźniak
Stron: 232

Komentarze

Popularne posty