Dorota Terakowska „Muzeum Rzeczy Nieistniejących” (fragmenty)

 

Muzeum  Rzeczy Nieistniejących

„Muzeum Rzeczy Nieistniejących”
W Muzeum Rzeczy Nieistniejących są przedmioty, których pozornie w ogóle nie ma. Tylko pozornie. Istnieją bowiem w naszej wyobraźni, tkwią w pamięci, wciąż wzbogacają naszego ducha oraz były, są i pozostaną dla nas ważne. Dziś nazywalibyśmy je „przedmiotami kultowymi.
KUSTOSZ
DOROTA TERAKOWSKA
Kraków 1998
Cytat: s. 5.

[...]

SALA Z EKSPONATAMI PRZYRODNICZYMI

Wiatr historii – jak sto halnych razem wziętych. Każde tornado to przy nim słaby wicherek. W dodatku wiatr historii wieje bez przerwy i nigdy wiać nie przestanie. Może niech sobie hula po wszystkich salach Muzeum. 

Siódme niebo – pozazdrościć tym, którzy znajdą się w nim choćby na czas tak krótki, że mierzony sekundami. Cóż mogę dodać poza tym, że cudownie jest znaleźć się w siódmym niebie...? I że dla każdego ma ono inną odmianę błękitu?

[...]

Kij w mrowisko – jako kustosz muszę wyznać, że uwielbiam wsadzać kij w ludzkie mrowisko i obserwować reakcję. Ba, jestem zwolenniczką wsadzania tego kija co jakiś czas, by obudzić ludzi ze stanu uśpienia konwenansami. Więcej: stwierdzam, że świat się zmienia – czasem co prawda na gorsze, często jednak na lepsze – tylko dzięki osobnikom wsadzającym kije w ludzkie mrowiska.

Cytat: s. 9.

[...]

SALA Z EKSPONATAMI LITERACKO-BAŚNIOWYMI

Cierpliwy papier  co bez niego robiliby grafomani?!! A jakże nudny byłby świat bez grafomanów, którymi kieruje w końcu nie co innego, lecz beznadziejna miłość do literatury...

Maczek – czyli malutki mak, czyli... literki jak maczki. w dobie komputerów nie zawsze uda się poznać charakter pisma literatów, ale wielu z nich „pisało maczkiem”... Aha: jest mak do siania ciszy, też literacki, bo większość pisarzy woli tworzyć w ciszy.

Dwie deski  nie byle jakie, bo dokładnie te, które służyły niegdyś do... czytania. Czytać „od deski do deski”  i to co najmniej kilkanaście książek w roku  było niegdyś obowiązkiem prawie każdego Polaka.

Zapach lata – w kółko pojawia się w poezji i prozie, skąd przeszedł do mowy codziennej. Każdemu kojarzy się z czymś innym. I tak być powinno.

Szara godzina – lubiana przez poetów, trudna do określenia, bo czasem odczuwa się ją przyjemnie, a niekiedy smutno.

[...]

Magdalenka Marcela Prousta – nie mylić z Magdalenką pod Warszawą. Oczywiście chodzi o ciasteczko. Ale jakie! Marcel Proust opisuje je w pierwszym rozdziale swej sławnej powieści rzeki W poszukiwaniu straconego czasu. Magdalenka – ciasteczko posiadające zarazem groźną i niezwykle twórczą moc ożywiania przeszłości; obdarzone darem przywoływania bezpowrotnie utraconej pamięci.

Skrzypce Sherlocka Holmesa wraz z jego fajką – obydwa przedmioty z najszlachetniejszego drewna. Kto wie, czy skrzypce nie wyszły spod ręki Stradivariego? Natomiast fajkę wykonał Anonim, za to z przedniego, wiśniowego drzewa. No cóż, jest pewne, że bez obu tych przedmiotów Sherlock Holmes nie rozwiązałby żadnej kryminalnej zagadki. Paląc fajkę lub grając na skrzypcach, Wielki Detektyw rozmyślał nad zbrodnią. I choć jego już dawno nie ma – zbrodnia, niestety, ma się dobrze.

Cytat: s. 51–53.

[...]

SALA Z EKSPONATAMI NOSTALGICZNYMI

Klucz – nie jest to byle jaki klucz, ale ten do rozwiązywania zagadek. Zagadek wokół pełno, nie tylko tych klasycznych, bo są i te, które niesie ze sobą życie, bądź takie, których  nigdy nie rozwiążemy, gdyż stanowią tajemnicę wszechświata.

[...]

Wiatr w kominie – niezwykle mi się podoba. Słyszymy go czasem, choć coraz rzadziej, na ogół bowiem mieszkamy już w domach bez kominów, ale wiatr  ten wciąż jest obecny w literaturze, a także w piosenkach. a każdemu gra lub też „łka” inaczej.  „Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie czasem coś załka”, twierdziła Agnieszka Osiecka.

[...]

Niebieski prochowiec Leonarda Cohena – w tym niebieskim (a może błękitnym, jak chcą niektórzy) prochowcu, wraz z żoną Cohena, Jenny, odszedł jego najbliższy i jedyny przyjaciel. Leo pozostał sam, z poczuciem tęsknoty, zdrady i... z najpiękniejszą swoją piosenką, wręcz kultową dla hippisów. to eksponat sentymentalny, choć dziurawy i nawet łatany w kilku miejscach – albowiem niegdysiejsze „dzieci kwiaty” albo już odeszły z tego świata, albo zostały prezydentami Stanów Zjednoczonych, bądź też egzystują jako biznesmeni z brzuszkami, o ustabilizowanej życiowej pozycji i braku odrobiny szaleństwa. A Jenny...? Jenny wróciła do Cohena, lecz nie był to już udany związek.

Cytat: s. 85–93.
Dorota Terakowska Muzeum Rzeczy Nieistniejących
Wydawnictwo Literackie, 2006
Stron: 111

Komentarze

Popularne posty