Michael Cunningham „Dziki łabędź i inne baśnie” (fragment)

Zachęcający szelest stron...

 Dziki łabędź i inne baśnie

ROZDZIAŁ DZIKI ŁABĘDŹ (fragment)

Dwunasty brat, ten z łabędzim skrzydłem, nie miał łatwego życia. Jego ojciec, wujowie i ciotki, liczni arystokraci i arystokratki nie byli zadowoleni, że im się przypomina o zetknięciu ze złowrogimi żywiołami lub o ich niepodszytej sceptycyzmem chęci stracenia na stosie księżniczki, gdy ta próbowała ratować rodzeństwo. 

Po królewskim dworze krążyły żarty o łabędzioskrzydłym księciu, które jego jedenastu nieskazitelnie uformowanych braci chętnie powtarzało, przekonując, że to tylko niewinna zabawa. Dzieci jedenastu braci, mali bratankowie i bratanice, chowały się za każdym razem, gdy dwunasty syn zjawiał się w komnacie, i chichotały zza szezlongów i gobelinów. Bratowe wielokrotnie prosiły, żeby starał się zachować spokój podczas wieczerzy (miał skłonność do wymachiwania skrzydłem, gdy opowiadał dowcip, i raz nawet zmiótł cały sarni udziec, który wylądował na przeciwległej ścianie). Pałacowe koty zwykle prychały i dawały drapaka, gdy tylko się zbliżał.

W końcu spakował kilka rzeczy i wyruszył w świat. Okazało się jednak, że w świecie wcale nie było mu łatwiej niż w pałacu. Mógł się najmować najwyżej do najprostszych prac. Nie miał żadnych poszukiwanych umiejętności (tak to bywa z królewiczami) ani dwóch sprawnych rąk. Od czasu do czasu okazywała nim zainteresowanie jakaś kobieta, ale zawsze wychodziło na jaw, że albo ulegała chwilowo jakiejś fantazji zainspirowanej mitem o Ledzie, albo – co gorsza – miała nadzieję, że jej miłość przywróci mu drugie ramię. Żadna z tych znajomości nie trwała długo. Skrzydło przeszkadzało mu w metrze, nie mieściło się w taksówce. Bez przerwy trzeba było sprawdzać, czy nie zalęgły się w nim wszy. I jeśli nie myło się go codziennie, pióro po piórze, kremowa biel francuskich tulipanów przechodziła w przygnębiającą szarość kłębków kurzu. 

Żył ze swoim skrzydłem tak, jak ktoś inny mógłby żyć z psem przygarniętym ze schroniska: kochanym, ale neurotycznym i niewyuczalnym. Kochał swoje skrzydło – nic nie mógł na to poradzić. Uważał je też za coś nieznośnego, uroczego, irytującego, dokuczliwego, wzruszającego. Wstydził się go nie tylko dlatego, że nie potrafił go lepiej wyczyścić i że przechodzenie przez bramki lub drzwi nie stało się z czasem mniej kłopotliwe, lecz także dlatego, że przestał dostrzegać w nim swój atut. A przecież nietrudno było sobie wmówić, że nim jest. Mógł sobie wyobrazić, że się sprzedaje jako intrygującą hybrydę, młodego boga, dumnego aż po seksowną arogancję ze swej anatomicznej niezwykłości: dziewięćdziesiąt procent kwitnącego, muskularnego ciała człowieka i dziesięć procent cudownego, anielskiego skrzydła w oślepiającej bieli.

Cytat: Dziki łabędź i inne baśnie, s. 1920.

Wydawnictwo: Rebis, 2016
Przekład: Jerzy Kozłowski
Stron: 160
 

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam całość, czyli kilka opowieści w formie kontynuacji fabuły znanych baśni — tylko w wersji dla dorosłych. Warto przeczytać!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty